KsiążkaPiaseczno

Małgorzata Kawka-Piotrowska „Mieszkańcy Wspominają. Łapmy Stare Piaseczno”

Małgorzata Kawka-Piotrowska – autorka trzech części książek: „Mieszkańcy Wspominają. Łapmy Stare Piaseczno”, dziennikarka z powołania, lubi fotografię i podróże, jej rodzinną miejscowością jest Góra Kalwaria.

Trzecia część książki: „Mieszkańcy Wspominają. Łapmy Stare Piaseczno”, to wyjątkowy cykl wydawniczy, który wspomina mieszkańców Piaseczna. Półtora roku temu zapowiadała pani, że powstanie trzecia edycja tej powieści. Czy w najnowszej książce ma pani swoich ulubionych bohaterów?

Zapowiadałam to za dużo powiedziane, miałam jedynie nadzieję, że tak się stanie. Wszystko zależało od Urzędu Miasta i Gminy Piaseczno, tam zapadają ostateczne decyzje w sprawie kontynuacji cyklu „Mieszkańcy wspominają”. Na szczęście, mogłam napisać kolejną część. A po jej wydaniu okazało się, że zapotrzebowanie na taką książkę jest bardzo duże. To było widać podczas jej promocji, na spotkaniu z czytelnikami, na które przyszło wielu mieszkańców Piaseczna.

Pyta pan o ulubionych bohaterów… Nie mam takich, naprawdę. Ani w tej książce, ani w poprzednich częściach. Każdy z moich rozmówców jest mi bliski, każdego cenię, wszystkim jestem wdzięczna za poświęcony czas, okazane zaufanie.

A jakie ma pani ulubione historie związane z Piasecznem?

Tu muszę się powtórzyć, bo nie mam ulubionej historii. Każda opowieść jest dla mnie ciekawa, inspirująca, ważne są wszystkie szczegóły. Jedna z bohaterek książki zamyka swoją opowieść historią o artyście malarzu, który na wózku inwalidzkim przyjeżdżał nad Jeziorkę i uwieczniał ją na obrazach. Moja rozmówczyni zastanawia się, gdzie dzisiaj te obrazy są, kto na nie patrzy i czy zdaje sobie sprawę, jak bardzo bliskie dla wielu mieszkańców Piaseczna są namalowane krajobrazy. Historia jest bardzo prosta, wydawać by się mogło mało znacząca, a przecież tak dużo opowiada o miłości do miejsc z czasów dzieciństwa.

Są opowieści o tym, w co bawiły się dzieci kilkadziesiąt lat temu, o tym, że podwórka były wtedy świetnym miejscem do zabaw, że frajdę sprawiało toczenie metalowego kółka po ulicy. Pewno dzisiaj, dla otoczonych elektronicznymi gadżetami dzieci, takie zabawy są czymś zupełnie nieznanym. Może, gdyby dostały kółko do toczenia, miałyby tyle samo radości z zabawy, co ich babcie i dziadkowie. Są historie osób, które trafiły do Piaseczna przypadkiem a zostały na lata znajdując tu swoje miejsce.

Wielu z moich rozmówców opowiada, jak ich przodkowie, mieszkając poza Piasecznem, budowali tutaj domy, a potem wprowadzali się do nich ze swoimi rodzinami znajdując swoje miejsce na ziemi, są opowieści o czasie pokoju, o wojnie, o narodzinach i śmierci. O pełni życia toczącego się w małym miasteczku.

W trzeciej części książki jest dużo opowieści, które nawiązują do czasu I wojny światowej i do okresu międzywojennego Piaseczna. Czy taki był zamysł, a może to czysty przypadek?

Przypadek, proszę pana. Po prostu spotkałam ludzi, którzy takimi wspomnieniami chcieli się podzielić. Jedynym zamysłem towarzyszącym mi przy tej książce i przy poprzednich publikacjach, było ukazanie historii kraju, miasta na tle życia rodziny. Żeby duża historia splatała się z małą prowadząc nas do czasów obecnych, do tego, jaki świat jest teraz, do dzisiejszego Piaseczna i jego mieszkańców. Dzięki ludziom, których podczas pisania książki spotkałam, udało mi się zamierzenie zrealizować.

Wspomina pani w swojej książce kioski, w których można było kupić wiele różnych rzeczy, ale co najważniejsze pod tymi kioskami można było porozmawiać ze swoimi przyjaciółmi, sąsiadami.

Tak, to jest chyba najważniejsze, że można było postać i porozmawiać. Teraz w mieście to rzadkość i nie wygląda tak, jak w minionych latach. Wtedy wszyscy się znali. Jeden z panów wspomina, że nie mógł jako dziecko niczego przeskrobać, bo zaraz jego mama w sklepie dowiadywała się o wydarzeniu. Mieszkańcy tamtego Piaseczna to była jedna, wielka wspólnota. Ludzie się lubili, nie lubili, mieli do siebie pretensje, czuli do siebie sympatię lub wręcz przeciwnie, ale mimo wszystko byli razem.

Piaseczno na przestrzeni tych wielu lat bardzo się zmieniło. Czy miała pani okazję przespacerować się z kimś, aby zobaczyć to stare Piaseczno, które dzisiaj zostało zabudowane przez nowe budynki, place, skwery, chodniki?

Przy tym wydaniu nie miałam okazji, by spacerować z moim rozmówcą po mieście i słuchać opowieści o miejscach, których już nie ma, ale przy poprzednich wydaniach tak się zdarzało. To bardzo zmieniło moje spojrzenie na Piaseczno. Nie umiem teraz przejść bez wzruszenia ulicą Nadarzyńską, bo słyszę pełną czułości opowieść starszego pana o tym, że tu, gdzie teraz jest beton, jego mama miała ogródek z kwiatami, które kochała. Jeden z moich rozmówców w czasie takiego spaceru opowiadał mi o szpitalu powstańczym przy ulicy Kościuszki, o tym jak przychodził tam odwiedzać umierającego młodego powstańca. I też nie mogę obok tamtego budynku przejść obojętnie. Pamiętam spacer ulicą Sienkiewicza, podczas którego trzej towarzyszący mi panowie potrafili bardzo gorąco dyskutować o tym, gdzie mieścił sklep mięsny, gdzie był zegarmistrz, fryzjer, krawiec. Podziwiałam ich zaangażowanie, chęć ustalania każdego szczegółu. Bo dla nich to było ważne z miłości i szacunku do tego miejsca, ulicy, ludzi, którzy przy niej mieszkali.

Wie pan, każda z zawartych w książkach historii, bez względu na to, jakiego miejsca dotyczy i o czym opowiada, budzi emocje. Tamten miniony świat dzięki osobistym wspomnieniom staje się bliski, nabiera życia. Mam nadzieję, że po lekturze wspomnień moich rozmówców wiele osób nie będzie patrzeć na Piaseczno, jak na urbanistyczny twór, a jak na żywą istotę.

Wspomina pani w swojej książce niemiecką stróżówkę na ulicy Mickiewicza, czyli miejsce, którego dzisiaj już nie ma…

Jedna z moich rozmówczyń wspomina budkę wartowniczą i niemieckiego, uzbrojonego żołnierza, który sprawdza przepustki zezwalające na wejście w ulicę Mickiewicza. Ile osób, szczególnie młodych, wie, że tak było? Ile osób przechodząc obok niektórych budynków w mieście wie, że mija dawne siedziby żandarmerii niemieckiej, Urzędu Bezpieczeństwa czy Milicji Obywatelskiej? Kilkadziesiąt lat temu działy się tam straszne rzeczy. Można powiedzieć, że takie jest życie, upływ czasu robi swoje, jednak czy mamy prawo nie pamiętać, nie wiedzieć? Na ogół mało kto w młodości słucha opowieści swoich dziadków, babć i starszych osób, czego często później żałuje. O tym wspominali wszyscy moi rozmówcy. Jak refren powtarzały się słowa: gdybym słuchał mojego taty, rozmawiał z moją babcią, zapytał wujka, a teraz nie ma już kogo pytać, słuchać. Więc tymi książkami utrwalam rodzinne opowieści dając kolejnym pokoleniom szansę na ich poznanie.

Ku mojej radości, kilka dni temu dowiedziałam się od jednej z moich rozmówczyń, że po przeczytaniu książki ktoś z jej krewnych stwierdził, że chce odtworzyć historię rodzinną a zacznie od przejrzenia starych papierów schowanych w szufladach i pudłach i odkrył cenne dla rodziny dokumenty. A z Urzędu przyszła wiadomość, że ktoś odpowiedział na apel o pomoc w rozpoznaniu osób na zdjęciu dołączonym do jednej z opowieści. Dla mnie jest to piękna nagroda.

Książka może być potraktowana przez czytelników jako rys historyczny Liceum Ogólnokształcącego przy ulicy Chyliczkowskiej w Piasecznie. Bo poznajemy nauczycieli, którzy tworzyli tę szkołę od samego jej początku.

Są opowieści nauczycieli, którzy w latach sześćdziesiątych zaczynali pracę w piaseczyńskim liceum. Jedni trafiali do tej szkoły przypadkiem, inni – zmuszeni okolicznościami. Myśleli, że przyjeżdżają na krótko, a zostali na lata. Opowiadają, jak wyglądało wtedy życie w Piasecznie, jak zmieniała się szkoła, wspominają starszych, doświadczonych nauczycieli, ludzi ze szkołą związanych. Są opowieści o mieszkaniu w kącie wydzielonym za szafą w sali ze sprzętem do pracowni fizycznej albo w tak samo wydzielonym miejscu w magazynie ze sprzętem sportowym. O wspaniałej, nowoczesnej pracowni polonistycznej, która niemalże własnoręcznie została stworzona przez jednego z polonistów według jego autorskich pomysłów. A wtedy nie było świetnie zaopatrzonych marketów budowlanych. Jest też historia o drużynie wodniackiej, o sporcie. Są to ciekawe opowieści o ludziach, bo to oni tworzą szkołę.

Czy miała pani trudności przy pisaniu tej części książki?

Każda praca przynosi dobre i złe chwile, czasem jest łatwo a czasem trudno. Komuś może się wydawać, że nagram rozmowę i już tekst jest gotowy do publikacji, ale to nie jest takie proste. Najpierw jest kilka spotkań, wiele godzin rozmów, potem spisywanie nagrań z dyktafonu, ułożenie chronologii wydarzeń, bo często wspomnienia są chaotyczne, i na podstawie takiego „brudnopisu” piszę tekst właściwy. Staram się przy tym zachować sposób mówienia każdego rozmówcy. Potem przychodzi czas na wspólne poprawki i dopiero po nich jest ostateczna autoryzacja. A jeszcze trzeba uzgodnić podpisy pod przekazywanymi przez rozmówców zdjęciami uważając na każdą datę, nazwisko, imię, więc pracy jest dużo.

Trudne było, gdy ktoś już przed autoryzacją postanowił coś zmienić i musiałam już spójnie ułożony tekst redagować od początku. Trudne były też sytuacje, gdy ktoś wycofał się z udziału w książce po napisaniu tekstu, po godzinach rozmów, a było kilka takich osób. Z bólem serca, ale trzeba było ich decyzje przyjąć i uszanować. Ale ja lubię swoją pracę, więc trudne sytuacje nie przesłaniają mi dobrych jej stron.

Czy będzie czwarta część tych niezwykłych opowieści o mieszkańcach Piaseczna?

Podczas spotkania promocyjnego trzeciej części książki wiele osób prosiło, by cykl kontynuować, proponowano wiele tematów: o sporcie, o Platerówce, o kolejnych grupach zawodowych pracujących w Piasecznie, o okolicznych miejscowościach. Wszystko zależy od Urzędu Miasta i Gminy Piaseczno. Obecni podczas spotkania promocyjnego przedstawiciele władz doceniali wagę poprzednich publikacji, widzieli potrzebę zapisywania historii poprzez wspomnienia, ale jakie będą decyzje w sprawie kontynuacji cyklu, zobaczymy.

W trzeciej części cyklu Mieszkańcy wspominają. Łapmy stare Piaseczno swoimi wspomnieniami podzielili się: Jacek Andrzejewski, Aleksandra i Andrzej Fuskowie, Zofia Granosik, Andrzej Koprowski, Piotr Obłoza, Anna Morawska-Ryll, Grażyna Natorska, Jadwiga Samek, Janina Samojlik, Grażyna Sierańska, Elżbieta i Tadeusz Trzeciakowie, Grzegorz Zieliński.

Autor: Kamil Myszyński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *